poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział IV



"Zbyt okropne, by o tym w ogóle myśleć,
i zbyt straszne, by zapomnieć."




 Obudziłam się o 7.49 źle spałam. Śnili mi się rodzice. Najpierw oglądałam z nimi telewizję i się śmiałam, później była już tylko ciemność. Ruda jeszcze smacznie spała i nie miałam serca jej budzić. Postanowiłam, że pójdę nam zrobić śniadanie. 
Pokój gościnny był jak nowy. Nie mam pojęcia kto go posprzątał, ale zapewne był to Harry. Żadnej krwi, żadnych zadrapań, ale jednego nie mógł się pozbyć. Moich wspomnień. Rozpłakałam się z bezsilności. Podkurczyłam nogi pod brodę i zaczęłam cichutko łkać. 
-Miona skarbie nie płacz!- krzyknęła Ginny.
-Przepraszam- wyjąkałam.
Młoda Weasley podeszła do mnie, złapała pod ramie i usiadła ze mną na kanapie.
-Jeśli chcesz Mionka to moge dzisiaj wieczorem z Tobą zostać- powiedziała Wiewiórka.
-Nie trzeba. Masz dzisiaj randkę z Blaisem, nie chcę Ci przeszkadzać.
-Ale ja nie chcę zostawiać Cię samej.
Widziałam, że Ruda nie da mi spokoju, więc wypaliłam bez zastanowienia.
-Nie będe sama.
-A z kim?
-Yyy.. no z Harrym, nie mówiłam Ci?- nie lubiłam jej okłamywać, ale za bardzo się o mnie martwiła.
-Nie- Ruda przez chwile patrzyła się podejrzanie na mnie, ale chyba uznała, że nie kłamie, bo uśmiechnęła się i powiedziała- Dobra, więc chodź idziemy zjeść śniadanie i się przygotować.
Skinęłam tylko głową i po chwili zniknęłyśmy w kuchni robiąc sobie śniadanie. Gdy byłyśmy już najedzone poszłyśmy się ubrać. Ginny ubrała zwykłe czarne rurki i czarną bluzkę. Ja ubrałam czarną koronkową sukienkę, którą kupiłam wraz z mamą napoczątku lata. Spiełam włosy w kucyka, bo tato lubił, gdy byłam w kucyku i poszłam do ich pokoju. Powstrzymałam łzy i ruszyłam na szafkę nocną. Wczorajszego dnia Harry wspomniał mi, że sciągnął medalion mojej mamy, w razie gdybym go zechciała. Złoty Chłopiec dobrze zrobił, za co byłam mu wdzięczna. On jako jedyny dokładnie wiedział jak się czuje. Z tą różnicą, że on nie miał rodziców od dziecka. Życie jest niesprawiedliwe. Westchnęłam i zapięłam sobie medalion na szyji. Wróciłam spowrotem do swojego pokoju, gdzie zastałam przygotowaną Rudą.
-Idziemy?-spytała.
-Chwilke- chwyciłam jeszcze czarne okulary- Teraz już możemy iść.
-Po co Ci okulary?
-Żeby inni nie widzieli moich czerwonych i spuchniętych oczu.
-Oj Miona.. Chodźmy już lepiej.
Wyszłyśmy przed dom i teleportowałyśmy się kilka przecznic dalej. Wyszłyśmy z jakiegoś zaułku i weszłyśmy do kościoła. Było tam już sporo ludzi, większość mugoli. Zostało jeszcze 5 minut do mszy. Poszłam z młodą Weasley do pierwszej ławki gdzie czekał na nas Harry. Ruda zaczęła z nim rozmawiać, a ja? Zignorowałam wszystkich i wszystko wokół mnie. Patrzyłam się tylko na ciała moich rodziców w otwartych trumnach. Pozwoliłam sobie na chwilę zadumy. Wspomnienia wlały się do mojej głowy niczym woda do wanny, a z każdym kolejnym sprawiały mi coraz większy ból. Łzy lały mi się ciurkiem po policzkach, Po kilku minutach przestałam je ścierać. Nie było po co. Przecież to normalne, że, gdy się kogoś straci to się płacze. Co wtedy czułam.. Ból, wściekłość, bezsilność, ale nad tym wszystkim przeważała pustka. Czułam się wewnętrznie rozdarta. Jakby jakiś mały skrzacik wszedł w moje organy, znalazł serce i zaczął drzeć je jak jakieś stare nieużyteczne prześcieradło. Nim się obejrzałam msza minęła. Wyszliśmy na dwór, pochować moich rodziców. Ksiądz pozwolił mi ostatni raz spojrzeć na rodziców i zamknął trumny. Dzień wcześniej powiedział mi żebym napisała pożegnanie, które dzisiaj przeczytam. Popatrzył na mnie dając mi znak, że już pora. Podeszłam do mównicy, rozejrzałam się po obecnych i zaczęłam czytać;


-Chciałabym podziękować wszystkim, którzy w dzisiejszym dniu postanowili opłakiwać stratę moich rodziców. Byli oni dobrymi ludźmi, którzy niczym nie zawinili. Niestety życie nie jest sprawiedliwe. W dalszym ciągu nie moge uwierzyć, że już ich przy mnie nie ma i nie będzie. Nie mogę uwierzyć, że nie będą mnie budzić rano z uśmiechem na ustach. Że nie zaśpiewają mi "Stol lat: na urodzinach. Że nie będą na moim ślubie. Że nie poznają moich dzieci. Że już nigdy więcej nic do mnie nie powiedzą. Przez jeden cholerny wypadek* straciłam ich na zawsze- w tej chwili krzyczałam, zobaczyłam, że ksiądz zbliża się w moją stronę, ale pokazałam mu ręką, że wszystko jest wporządku. Wzięłam kilka wdechów i zaczęłam mówić dalej-  Co to jest śmierć?-zapytałam- Jest to przejście od "jest" do "był". Mimo wszystko miłość jaką oni mnie darzyli i ja ich będzie trwać wiecznie. Bo jak kiedyś powiedział pewien uczony "Żyjemy póki ktoś o nas pamięta"- tymi słowami skąńczyłam swoją wypowiedź.


Zeszłam z mównicy i czekałam, aż rodzice zostaną pochowani. Słyszałam oklaski i podciąganie nosem. Założyłam okluary na nos i czekałam. Po chwili rodzice byli już zakopani. Ludzie podchodzili i rzucali wiązanki kwiatów, bądź zapalali znicze. Później podchodzili do mnie i składali mi wyrazy współczucia. Jakie było moje zdziwnie, gdy zobaczyłam Narcyzę Malfoy.
-Moje kondolencję- powiedziała tylko i odeszła.
Wpatrywałam się przez chwilkę w odchodzącą postać rejestrując co tutaj zaszło. W jej oczach odnalazłam ból? Współczucie? Zawód? i szczerość? Nie zdążyłam się nad tym długo zastanowić, bo zobaczyłam Rona, który zaczął niszczyć znicze. Podleciałam tam szybko i go odepchnęłam. 
-Jak śmiesz suko?!- krzyknął i mnie spoliczkował. 
Złapałam się za pulsujący policzek. Widziałam, że Ginny i Harry biegną mi pomóc. Zatrzymałam ich ruchem ręki i krzyknęłam- Dam sobie rade! A Ty Weasley jeszcze raz skrzywdzisz mnie, bądź kogoś mi bliskiego, a pożałujesz!
-A co taka mała szlama jak Ty może mi zrobić?!
Powoli traciłam cierpliwość.
-Nie chciałbyś się przekonać.
-Owszem, chciałbym. Ale poczekaj! Przecież Ty jesteś tak beznadziejna, że nawet własnych starych nie umiałaś obronić!
Nie wytrzymałam chwyciłam różdźkę i zaczęłam krzyczeć- Expelliarmus!- został rozbrojony. Teraz to sie zacznie zabawa- Levicorpus!- Wieprzlej wisiał teraz głową w dół i szarpał się z bezsilności- Przeproś!
-Nigdy!- krzyknął i napluł na moje nogi.
Niebezpieczne ogniki przeszły przez moje oczy. On nie wie z kim pogrywa.
-Incendo- wypowiedziałam po czym zaczęłam podpalać jego przetłuszczone włosy.
-Zgaś to! Zgaś!- krzyczał.
-Jak sobie życzysz- powiedziałam z drwiną- Aquamenti- teraz strumień wody trafił w jego głowę i już nie płonęła. Po cichu wypowiedziałam ostatnie zaklęcie- Fernukulus- Rudy nic nie usłyszał, ale na drugi dzień jak spojrzy w lustro to się ucieszy. Cała gęba w piekących białych chrostach, które przez najbliższy tydzień mu nie zejdą- Nie pokazuj mi się więcej na oczy i nie obrażaj moich bliskich!
Rudy czerwony jak burak widząć, że każdy się z niego śmieje, teleportował się.
Później było tylko małe kameralne przyjęcie pożegnalne. Chciałam się stamtąd jak najszybciej wynieść. Nikt nie wspominał już historii z Ronem, bo, gdy tylko chciał coś powiedzieć gromiłam go wzrokiem. W domu byłam dopiero po 18. Odrazu jak tylko weszłam rzuciłam się w pokoju na łóżko.
-Musze odreagować- powiedziałam na głos.
Wpadłam na genialny pomysł. Wzięłam kawałek kartki i napisałam;


Hej Logan!
Twoja propozycja odnośnie klubu nadal aktualna?
Jeśli tak to chodź dzisiaj ze mną o 20.30 do "Demona"

~H. Granger



Przywiązałam kartkę do nóżki sówki i wypuściłam ją przez okno. Wiedziałam, że się zgodzi, więc poszłam się wykąpać. Gdy weszłam do wanny i zanurzyłam się w wodzie, wszystkie moje zmartwienia zniknęły. Po 19 byłam już orzeźwiona i wypoczęta. Gdy wyszłam z łazienki czekała na mnie sówka z odpowiedzią.


Przykro mi, ale dzisiaj nie mogę.
Problemy rodzinne. Jeśli chcesz to możemy się jutro wybrać 
i wtedy Ci wszystko opowiem.

~Logan Henderson



 Byłam rozczarowana, bo nastawiłam się na odreagowanie. Postanowiłam jednak, że i tak wybiorę się do tego klubu. Ubrałam szmaragdową rozkloszowaną u dołu sukienkę z dekoltem, zielone szpili i do tego złoty medalion mamy. Włosy rozpuściłam i lekko podkręciłam. Usta pomalowałam czerwoną szminką, a oczy lekko podkreśliłam eylinerem. Makijaż nie był zbyt mocny, poprostu podkreślał to co musiał. Całość prezentowała się olśniewająco. 
Ponieważ klub był mugolski teleportowałam się do pobliskiej ślepej uliczki. Czekałam chwile w kolejce, pokazałam dowód i mnie wpuścili. W środku było dużo miejsca i wszystko było gustownie ozdobione. Podeszłam do baru, usiadłam na krześle i poprosiłam drinka. Piłam już chyba 3 kiedy ktoś się do mnie dosiadł. Dosyć wysoki, przystojny szatyn z czarnymi oczami, które śmiały się do wszystkich. Wydawał mi się znajomy, więc bez owijania w bawełne zapytałam.
-Znamy się?
-Tak, Granger- powiedział "nieznajomy" chłopak. Głos wydawał mi się znajomy. Zaczęłam szukać w głowie podobnego. I nagle wpadłam!
-To Ty Nott?
-Ja, Granger- uśmiechał się szelmowsko.
-Zmieniłeś się przez ten rok- powiedziałam gapiąc się ciągle na niego.
-Ty również.
-Na lepsze czy gorsze- zażartowałam.
-Gorzej już być nie mogło.
-Ej no! Dzięki!
-Żartowałem przecież- zaczął się śmiać- Wyładniałaś, a co do charakteru to jeszcze nie wiem- rzucił i puścił mi oczko- Idziesz potańczyć czy zalewasz się w trupa?
-Idę- dzięki niemu w pare minut zdążył mi sie poprawić humor. Tańczyliśmy niepewnie, przyzwyczając się do siebie. Po kilku piosenkach tańczyliśmy jakbyśmy znali się od dawna. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy i świetnie bawiliśmy. Zmęczeni poszliśmy się napić.
-Zmieniłaś się całkowicie na lepsze- odpowiedział zdyszany, uśmiechając się.
-Ty też- wysapałam i wypiłam całą szklankę Ognistej naraz.
-Ej spokojnie, bo sie udławisz- zaśmiał się.
Już mu miałam odpowiedzieć, gdy przybył do niego patronus (wydra) z następującą wiadomością;

Hej stary!
Szykuj się, idziemy z Pans do "Demona"
Widzimy się o 23.

~Draco

Szybko wypowiedział "Expecto Patronum" i pojawił się jego patronus piękny tygrys. 
-Powiedz mu, że już tu jestem i niech mnie szuka z pewną uroczą i piękną szatynką- powiedział do patronusa, po czym ten zniknął.
-No Teo- dałam mu buziaka w policzek i dopowiedziałam- ja już się zbieram, bo nie bardzo chcę dzisiaj konfrontacji z Malfoyem- dopowiedziałam i już odchodziłam, gdy złapał mnie za rękę.
-Poczekaj, jeśli się będziesz, źle bawić, to wtedy pójdziesz, ok?- zapytał z błagalnym spojrzeniem.
-Oj no dobrze- powiedziałam wkońcu.
Poszliśmy do baru się jeszcze napić.


~~~~~~~~~~~



 -Pans, zbieraj się zaraz się teleportujemy!- krzyknąłem. 
-Już kończe!
Czekałem na nią w jej domu, bo sam byłem już wyszykowany. Ciekawiło mnie z kim jest tam Nott, bo najczęśniej sam chodzi do klubów, bądź ze mną, Pans i Blaisem.
-Możemy iść- moje rozmyślania przerwała Pans. Była ubrana w ładną krwistoczerwoną sukienkę do połowy uda i miała na sobie czerwone szpilki. Wyglądała bardzo pociągająco, ale to była tylko przyjaciółka.
-Ślicznie wyglądasz- zagadałem.
-Ty też niczego sobie.
Teleportowaliśmy się nieopodal klubu. 
Zobaczyłem Teo przy barze obok tej tajemniczej szatynki. Rozpoznałem w niej Granger! Wyglądała pięknie w szmaragdzie. Na chwilę przystanąłem. Pans zrobiła to samo co ja widząc Gryfonkę. Podeszliśmy do nich.
-Siemasz Nott- powiedziałem- gdzie ta urocza szatynka, bo ja tu widze tylko Granger- powiedziałem i uśmiechnąłem się cwanie.
-Siema Smoku, ja mówiłem o Hermionie- powiedział, a sama wspomniana już się miała odzywać, gdy Pansy się jej wtrąciła.
-Dracusiu- powiedziała uśmiechając się perfidnie, bo wiedziała, że nie lubił tego przezwiska- Nie kłam szczęka Ci opadła, gdy zobaczyłeś Granger- powiedziała, po czym wszyscy się ze mnie śmiali- Pansy, dla przyjaciół Czarna- dopowiedziała podając rękę pani-wiem-to-wszystko.
-Hermiona, dla przyjaciół Miona.
Obie zaczęly gadać i pić. Dołączyłem się wraz z Teo. Przez dłuższy czas już piliśmy i wkońcu Pansy z Nottem poszli tańczyć. Zostałem sam z Granger.
-Przykro mi z powodu..- nie dała mi dokończyć.
-Prosze Cie przyszłam się tu bawić, a nie zadręczać- nie wiedziałem co mam powiedzieć, więc siedziałem cicho i piłem ognistą.
Z głośnika zaczął lecieć "Pezet-nieważne".
-Uwielbiam to!- krzyknęła- Chodź tańczyć Malfoy!
-Granger spasuj z tym alkoholem.
-No prosze- zrobiła do mnie błagalne oczka i nie byłem w stanie jej odmówić. Ja Draco Malfoy! Co się dzieje z tym światem.
-Dobra chodź- powiedziałem i chwyciłem ją za rękę.
Gdy dotarliśmy na parkiet Granger zarzuciła mi swoje ręce na szyję. Nie ukrywajmy było mi przyjemnie, ale nikt poza mną nie musiał o tym wiedzieć. Gryfonka tańczyła ocierając się o moje ciało. W pewnym momencie spojrzała w moje oczy, a z głośnika wypłynął tekst, który zapadnie mi w głowie na długi czas.
"Gdy patrze w Twoje oczy, może wciąż jestem naiwny. Lecz, gdy patrze w nie czuje, że minie wszystko co jest złe."
-Dokładnie tak czuje- szepnęła i się osunęła prosto w moje ramiona.
Wystraszyłem się, że coś jej się stało. Gdy sprawdzałem jej puls wszystko było wporządku, a okazało się, że dziewczyna tylko śpi.
-Trzeba ją stąd zabrać- powiedziałem sam do siebie.
Wzięłem ją na ręce i zacząłem szukać Czarną lub Teo. Nigdzie ich nie było.
Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Nie wiem gdzie ona mieszka. Jest zalana w trzy dupy i do tego tak słodko śpi.
-Cholera Granger!- wysapałem zły na samego siebie.
Wyszłem przed klub i teleportowałem się wraz z nią do...


~~~~~~~~~~~~~~
A gdzię się teleportował Draco w następnym rozdziale ;)
*Gdy rodzice Hermi zostali zabici przez Bellatrix, Harry upozorował wypadek. Wszyscy mugole myślą, że
Państwo Granger trafili autem w drzewo.



3 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział! Żal mi było Mionki na tym pogrzebie. Stracić rodziców to straszny ból. A Ronald? Gdybym mogła to najchętniej bym mu oczy wydrapała. Co za wstrętny cham! On chyba sumienia nie ma! Nienawidzę go i nie rozumiem jak Rowling mogła go połączyć z Hermioną.
    Także rozdział cudowny :)
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać że naprawdę fajnie się rozwija to opowiadanie.
    Piszesz lekko i ciekawie, chociaż musisz popracować trochę nad swoim stylem.
    Niby nic mu nie brakuje a jednak jest coś.
    Przede wszystkim gratuluje pomysłu.
    Zaczęło się dość ostro.. wybuch Hermiony kompletnie mnie zaskoczyl, ale trochę ją rozumiem.
    W końcu swoje przeżyła a Ron dodał tylko oliwy do ognia i zachował się jak świnia.
    Na koniec pozostaje mi życzyć Tobie weny i wszystkiego najlepszego!
    pozdrawiam mocno i zapraszam na moją historię:
    http://amara-ultnionis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie. Śliczne opowiadanie. Czekam na dalsze rozdziały. Mam nadzieję, że szybko się pojawią. <3

    OdpowiedzUsuń