sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział III


"Czasem życie jest naprawdę do dupy. Ale wiesz czego się trzymam?
Chwil, które nie są do dupy. Cała sztuka polega na tym, by umieć je dostrzec."



 Obudziłam się cała zlana potem. Ciało na przemian piekło mnie i bolało. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to burza rudych włosów, siedząca na krześle. Jak napotkałam jej spojrzenie to uśmiechnęła się delikatnie. Odwzajemniłam uśmiech i westchnęłam.
-Spałaś wogóle?- zapytałam z troską w głosie. Przez tą całą akcje z Lestrange moi przyjaciele się zaniedbują. Nie śpią, nie potrzebnie się martwią, a przecież nic wielkiego mi nie jest. Za jakiś dzień, góra dwa wyjdę.
-Wystarczająco, mów lepiej jak Ty się czujesz- odpowiedziała niepewnie. 
Wiedziałam, że Gin mnie okłamuje, ale nie chciałam się kłócić. Potrząsnęłam tylko niezauważalnie głową i odparłam- Jest już o wiele lepiej- Wiedziałam, że coś ją gryzie, bo patrzyła się na mnie tak jakoś dziwnie- Mów Gin,co jest?
-Nic, a co ma być?- speszyła się lekko i odwróciła wzrok.
-Przecież widze, nie jestem głupia.
-Czytałam dzisiaj proroka i wpadłam na pewien tekst. Nie jestem pewna czy chciałabyś go zobaczyć.
-Skeeter- niebezpieczne ogniki przeszły mi przez oczy- Pokaż.
Ruda podała mi proroka codziennego na odpowiedniej stronie. Na pierwszej stronie zobaczyłam zdjęcie swoich rodziców. Powstrzymałam łzy i zaczęłam czytać.


ATAK ŚMIERCIOŻERCZYNI


Na powyższym zdjęciu przedstawieni są zmarli rodzice 
młodej czarownicy Hermiony Granger. Dnia 04.08.1998r. podczas,
 gdy Panna Granger wraz z Panną Weasley były w Hogesmade, Bellatrix Lestrange zaatakowała bezbronnych mugoli (Państwa Granger). 
Gdy nastoletnia czarownica wróciła do domu zastała ciała
swoich rodziców oraz wściekłą Bellatrix. Kobiety walczyły zajadle 
i odniosły podobne uszkodzenia. 
Popleczniczka Czarnego Pana czeka teraz na proces, który jest oczywiście
tylko kwestią czasu. Czarownica zapewne reszte życia spędzi w Azkabanie.
Pogrzeb państwa Granger miał odbyć się dzisiejszego dnia,
lecz z powodu uszkodzeń panny Granger odbędzie się za 
2 dni w o godz. 11 w południe w niemagicznej części Londynu.
Panna Granger przebywa teraz w Szpitalu Świętego Munga.
Kiedy spytałam się jej o to co dokładnie się stało kazała mi wypieprzać 
i rzuciła we mnie wazonem. 


                                       ~Rita Skeeter


-Wreszcie powiedziała coś zgodnie z prawdą- powiedziałam i pierwszy raz od śmierci rodziców naprawdę zaczęłam się śmiać. Po chwili dołączyła do mnie Ruda.
-Naprawde rzuciłaś ją wazonem?- powiedziała dławiąc się śmiechem.
-Tak- śmiałyśmy się jeszcze przez dłuższy czas nie mogąc przestać.


~~~~~~~


W tym samym czasie w rezydencji blisko Londynu Malfoy wraz z matką czytali proroka i nie mogli uwierzyć w to co czytają.
-Mówiłes, że ona jest grzeczną kujonką- powiedziała Narcyza.
-Bo tak jest- powiedziałem z szokiem, lecz jakiś uśmieszek błąkał mi się na ustach.
-Nie widać- powiedziała moja matka i zaczęła się śmiać. Stwierdziłem, że moge przez chwile okazać uczucia i też wybuchłem śmiechem. To musiało naprawdę zabawnie wyglądać.
-Może byśmy ją odwiedzili- zasugerowała rodzicielka.
-Nie mam takiej potrzeby- przestałem się śmiać, powiedziałem z powagą i wyszłem.
Może i wyładniała i zmieniła się po wojnie, ale nadal jest szlamą. Przecież ja Draco Malfoy nie będę się płaszczyć i przepraszać za pieprzoną ciotkę! Pozatym ja nie przepraszam, to mnie przepraszają. Nie ja ją uszkodziłem, więc nie mam zamiaru również jej odwiedzać. Zresztą nawet, gdybym chciał to jak, by to wyglądało? Westchnąłem. Odwieczni wrogowie, nagle zaczynają się dogadywać. Może z Potterem mam rozejm, ale to dlatego, że mi pomógł. A czego moge oczekiwać od Granger? Wyzywalem ją przez 7 długich lat, tylko dlatego, że tak mi wpajał ojciec. Wyplułem to słowo z obrzydzeniem. 
-Musze się napić Ognistej- stwierdziłem na głos.
Znalazłem kawałek pergaminu i napisałem krótką wiadomość;


Blaise!
Za godzinę w Dziurawym Kotle!
Idziemy na Ognistą.

~Smok



 Przyczepiłem pergamin do sówki i poszłem wziąść prysznic. Gdy wyszłem czekała na mnie krótka wiadomość, w której poprostu pisało "Czekam, Diabeł". Uśmiechnęłem się pod nosem i zaczęłem ubierać. Gdy nadeszła pora spotkania, wyszłem przed dom i się teleportowałem. 
 Blaise o dziwo już na mnie czekał.
-Cześć Diable- powiedziałem tylko.
-Siemasz Smoku- uśmiechnął się Zabini przy czym wyglądał jak pies, który dostał kość- To co Cię gryzie?
-Już nawet z kumplem sie Ognistej nie można napić? -zapytałem kpiąco.
Blaise uniósł tylko ręce w obronnym geście i weszliśmy do środka. Było dopiero po południu, więc nie było zbytnio ludzi, ale i tak wybraliśmy najdalszy stolik.
-Jak z Rudą?- zacząłem.
-Nie widziałem się z nią dzisiaj, bo siedziała u Hermiony.
-A od kiedy Ty do niej po imieniu?
-A Ty dalej nie możesz przeboleć tego, że mnie lubi, a Ciebie nie?- spytał Diabeł drwiąco.
-Ale.. Ale, mnie wogóle nie obchodzi zdanie tej szlamy!- wydukałem wkońcu.
-Oczywiście- powiedział Zabini, śmiejąc się przy tym jak glupi do sera.
-No tak!
-Ale czy ja Ci zaprzeczam- Diabeł nadal nie mógł się przestać śmiać.
-Zab! Bo Ci zaraz przywale.
-Już sie boje- udał zlęknionego i znów sie roześmiał- a teraz tak serio idziesz dzisiaj ze mną ją odwiedzić?
-Najpierw moja matka, teraz Ty! Co z wami jest?!- krzyknąłem przez co kilka ciekawych spojrzeń poszło w moją stronę.
-Poprostu chciałem ją odwiedzić, więc pomyślałem, że ze mną pójdziesz- wzruszył ramionami.
-To źle myślałeś Zabini!
Nastała między nami krępująca cisza, którą przerwał Blaise- Ale musisz przyznać, że wyładniała w tym roku.
-Może, ale to nadal szlama!
-Draco, przecież wojna minęła- mówił Blaise. Może i miał racje, ale co miałem zrobić? Po siedmiu lat wyzwisk podejść do niej i powiedzieć "Zostaniemy przyjaciółmi?" No błagam!
-Skończ temat Blaise- powiedziałem. 
Późniejsza atmosfera się rozluźniła i Diabeł nie wspominał już o Granger. Około 20 do Blaise przyszła Wiewióra, więc zostawiłem ich samych i się teleportowałem na tor, mimo, że namawiali mnie żebym z nimi został. Kolejny wieczór spędziłem ścigając się.


~~~~~~~


Po pewnym czasie Gin teleportowała się, bo miała się jeszcze spotkać z Blaisem i musiała się przygotować. Nie nudziłam się, bo przeglądałam kwiaty i słodycze jakie dostałam od przyjaciół i znajomych. Były tam też kartki z takimi wpisami jak "Żebyś jak najszybciej wyszła", "Żeby zdrowie Ci dopisało" lub "Dobrze urządziłaś Skeeter". Na samo wspomnienie tego co napisała zaczęłam się śmiać. Nagle rozległo się pukanie.
-Prosze- zawołałam.
-Witaj Hermiono- powiedział Logan.
-Cześć Logan- uśmiechnęłam się promiennie na jego widok- Co u Ciebie słychać?
-U mnie wporządku mów lepiej co u Ciebie? 
-Już o wiele lepiej.
-Nie pakuj się tak w kłopoty, bo szkoda, by było stracić kogoś takiego jak Ty.
Gdy to powiedział zarumieniłam się lekko.
-Nie przesadzaj- odpowiedziałam.
Uśmiechnął się i powiedział- Ciesze się, że bedę mógł Cię teraz częściej widywać.
-A co pracujesz tu?- zapytałam, bo nie wiedziałam o co mu chodzi.
Zaczął się ze mnie śmiać. Zrobiłam obrażoną minę nie wiedząc o co mu chodzi o powiedziałam- Jeśli przyszłeś się ze mnie pośmiać to możesz już wyjść.
-Ej! Nie obrażaj się!- nic nie powiedziałam- Mionka!- próbował dalej- Hermi! Hermiś! Hermionko!- Jak to nie pomogło to zaczął mnie łaskotać.
-Hahahahhahahahaha, dobra przestań- mówiłam, a raczej wysapałam- Tłumacz lepiej o co Ci chodziło- cieszyłam się, że mnie odwiedził, bo mimo, że znałam go 2 dni, świetnie się z nim dogadywałam.
-Będę się uczył w Hogwarcie na tym samym roku co Ty!- powiedział.
-To wspaniale!
Dzięki niemu do końca dnia miałam świetny humor. Około godz. 20 lekarz go wyprosił, ale pół godziny później odwiedzili mnie Diabeł i Ruda, więc nie mogłam narzekać na nudę.
Dzisiejszej nocy dobrze mi się spało. Tym razem przy moim łóżku na krześle czekał Harry.
-No wreszcie wstałaś!- powiedział i mnie przytulił- zbieraj się, bo wreszcie stąd wychodzisz.
Ucieszyłam się, bo miałam dość bieli tych ścian. Przez calutki dzień był ze mną Harry i pomagał mi w przygotowaniach do jutrzejszego pogrzebu. Wieczorem przyszła do mnie Ginny. Jakby zmówiła się razem z Potterem. Traktowali mnie jak małe dziecko. Rozumiem, że się o mnie bali, ale bez przesady!
 Gadałam z Ginny do późnego wieczora, a póżniej zasnełyśmy.




~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że ktoś to czyta i, że wam się podoba :)






4 komentarze:

  1. Wow. Rozdział naprawdę boski <3
    Charakter Draco zaczyna się zmieniać, powolutku, ale widocznie.
    Podoba mi się. Naprawdę podoba m się ta historia i czekam na więcej.
    Trafiłam na Twojego bloga wczoraj przez Stowarzyszenie patrzę i widzę, że nowy. Przeczytałam te trzy rozdziały i jestem zachwycona :*
    Pozdrawiam i weny!
    http://istnienie-dramione.blogspot.com
    Vik. A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na moim blogu:
    http://istnienie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka szkoda ze Cyzia z syneczkiem nie odwiedzila Mionki!!! Byloby ciekawie!
    Fahnie sie zaczyna;)
    Hermi mistrz za wazon!
    Zapraszam do mnie na well-you-are-quite-nice-you-know.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten tekst ze Skeeter mnie rozwalił! hahaha... ale rozdział świetny... jutro będę czytać dalej ;) trochę błędów i powtórzeń, ale zawsze są ;) znów doradzam bety ;)
    pozdrawiam:
    dramione-razemlubwogole.blogspot.com
    ~~Civetta

    OdpowiedzUsuń