czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział VI


"Nie nazwłbym słabością zamiłowania do tego,
co piękne.
Może z wyjątkiem zamiłowania do Ciebie."





 Przez pół nocy nie mogłem zasnąć. Ona zaprzątała moją głowę. Wziąłęm prysznic, ale mimo wszystko czułem jej perfumy. Czułem dotyk jej ust na swoim policzku. Jakby żył własnym życiem. Tamto miejsce pulsowało ciepłem. Każdy zakamarek mojego mózgu, a wręcz całe moje ciało było wypełnione jednym słowem, które je napedzało "Hermiona". Przypominałem sobie wczorajszy calutki dzień. Zaczynając od tego jak ją zobaczyłem w drzwiach pubu i jej nie poznałem. Nie była wytapetowana jak większość dziewczyn. Nie miała spódniczki, która równie dobrze mogłaby być majtkami. Wyglądała dziewczęco, uroczo, ale też pociągająco. Nie wstydziła się mnie pouczyć, żebym zatkał buzię. To dziwne, bo zazwyczaj ciskała we mnie błyskawicami, a wczoraj uśmiechała się tak pięknie, że za taki uśmiech mógłbym poświęcić naprawdę wiele. Później jednak pojawiła się w niej niepewność. Nie podobało mi się to. Z jej oczu zniknęły uradowane iskierki, a pojawił się strach. Byłem jednak pewny, że, gdy zobaczy gdzie ją zabieram to się ucieszy. Gdy się już teleportowaliśmy i zobaczyła, że jesteśmy w jakimś zaułku zaczęła wrzeszczeć, że jestem jakimś "chorym zboczeńcem". Puściłem to mimo uszu i zarzuciłęm ją sobie na ramię. Ważyła tyle co nic. Wierzgała, ale nie dała rady moim mięśnią. Śmieszyły mnie jej nieudolne próby drapania, szczypania i wrzeszczenia na mnie. 
Gdy byliśmy już u celu jej oczy spowrotem zaczęły błyszczeć ze szczęścia i niedowierzenia. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Mieliśmy bilety na wszystkie atrakcje. Bawiliśmy się wspaniale. Śmialiśmy się, ale i kłóciliśmy. Ale nie były to kłótnie, które mogły urazić drugiego. To raczej było takie droczenie się, ze sobą. 
Poszliśmy do jakiegoś tunelu i płyneliśmy łódką. Powiedziałęm jej co się ostatniego wieczoru wydarzyło. Oswajała się z tym. Później spytałem się jej czy zaczniemy od początku . Zgodziła się. Gdy powiedziała, że i tak będzie mi dokuczać wrzuciłem ją do wody. Krzyczałem i nic. Nagle zamarłem, a co jak coś się jej stało? A jeśli nie umie pływać? A jeśli walnęła się o jakiś kamień? Ale nie, ona nagle wypłynęła wywróciła łódkę i krzyknęła, że gonię. Nie zdążyłem, jej dogonić, bo wypłyneliśmy na światło dzienne. Jakiś staruszek się z nas śmiał i powiedział, że zajmię się łódką. Ona wciągnęła mnie do toalety wysuczyła, dała buziaka i zniknęła.
 Czułem się jak w kinie. Jakbym nie wspominał tylko oglądał jakiś film. Nie poznaję siebie. Dobra zmieniłem się, ale żeby odrazu tak się zachowywać? Ona na mnie za mocno działa. To się musi zmienić.
Moje rozmyślania  przerwał stukot do okna. Zobaczyłem małą sówkę. Otworzyłem list, w którym było zaproszenie.



Cześć Malfoy!
Zapraszam Cię na urodziny Rudej
dziś o 18 u Blaisa.

~Granger

Ps.Masz zaproszenie tylko dlatego, że Blaisa chciał.
Zachowuj się! Masz ubrać się na czerwono, bądź czarno!


-Chyba los mi sprzyja- powiedziałem na głos. W mojej głowie zaczął tworzyć się plan jak spowrotem zbudować miedzy mną, a nią mur, który ostatnimi czasy się nieco pokruszył.


~~~~~~~~~~~~~


Gdy się teleportowałam zasnęłam odrazu ze zmęczenia. Z rana odwiedził mnie Blaisa i poinnformował mnie żebym wysłała też zaproszenia do Pansy, Teo i Malfoy'a. Wykąpałam się, ubrałam w krótkie spodenki i bluzkę na krótki rękawek i włosy uczesałam w warkocza. Znalazłam w biurku pióro, które samo pisze i zaczęłam dyktować zaproszenia. Miedzy innymi zaproszeni byli; Ja, Blaise, Malfoy, Pansy, Teo, Harry, Fred, George, Charlie, Percy, Bill i musiałam zaprosić też Ronalda ( ponieważ mimo wszystko jest to jej brat) Luna, Seamus, Katie, Colin, Neville, Angelina, Lee, Dean, Oliver, Cormac i kilka osób z Ravenclawu i Hufflepuffu. W sumie było około czterdziestu osób. Wziełam wszystkie zaproszenia i teleportowałam się do Hogesmade. Najpierw udałam się do poczty i powysyłałam wszystkie zaproszenia. Napisałam dodatkowe dla Logana i zapytałam czy zna jakiegoś DJ'a. Chciałam żeby muzyką zajął się DJ, bo tak będzie najlepiej.
Gdy już wszystkie sowy z zaproszeniami odleciały udałam się do jubilera. Kupiłam Ginny srebną bransoletkę z malutkimi czerwonymi kryształkami. W domu miałam też dla niej kupioną mp4, którą tak bardzo chciała.
Wyszłam przed sklep i już się miałam teleportować, gdy usłyszałam czyjś krzyk. Jak to ja zakradłam się pocichutku do jakiegoś zaułka. Zobaczyłam Dafne Grenngrass i Igora Karkarow. Jednego z poszukiwanych śmierciożerców. Rzucał się do niej o coś. Wyjełam różdżkę (tak w razie potrzeby) i przysłuchiwałam się dalej wymianie zdań.
-Zdradziłaś nas, wydałaś! Jesteś zwykłą suką!- krzyczał  Karkow.
-Nigdy nie byłam z wami! A suką to jest Twoja plugawa żona! Pieprzy się z wszystkimi za Twoimi plecami, a Ty tego nie widzisz! Naiwny, głupi śmierciożerca!
Karkow nie wytrzymał i rzucił na Grenngrass Crucio. Zaczęła się wić z bólu. Nie wytrzymałam wyskoczyłam i rzuciłam Expelliarmus w jego stronę. Patrzył się na mnie jak sparaliżowany. Jednak nie minęło kilka sekund, a rzucił się na mnie z pięściami. Nie zdążyłam zareagować i dostałam z pięści w brzuch kilka razy. Różdżka leżała za daleko mnie. "No to trzeba wykorzystać własną siłę jak uczył mnie kolega ostatnich wakacji" pomyślałam. Walłam go z pięści w nos, później w krocze i w brzuch. Podniósł się i walnął mnie w głowę. Ledwo stałam na nogach. Zaczął mnie dusić. Złączyłam ręce i walłam go w zgięcia łokcia. Odpuścił, ale zaraz potem znów mnie złapał. Nie miałam już siły. Krew nie dopływała mi do mózgu. Nie miałam czym oddychać. Nagle Karkow opadł nieprzytomny na ziemię, a Grenngrass trzymała w ręce różdżkę. Zaczęłam łapczywie łapać powietrze. Powoli odzyskiwałam trzeźwość myślenia. Krew zaczęła normalnie płynąć. Mózg był już dotleniony. Uzdrowiłam się kilkoma prostymi zaklęciami i wszystko było ok.
W tym czasie Dafne wezwała aurorów. Podała mi różdżkę.
-Dzięki Granger, gdyby nie Ty leżałabym tu martwa i zgwałcona. Dlaczego to zrobiłaś? Przecież mnie nienawidzisz- Grenngrass patrzyła się na mnie z niezrozumieniem w oczach.
-Wiesz mówią mi, że moja odwaga to głupota, ale ja poprostu walcze i pomagam tym co na to zasługują- powiedziałam i dodałam- Przepraszam brak czasu, do zobaczenia.
Usłyszałam jeszcze ciche "do zoba" i sie teleportowałam do siebie. Zostawiłam przent dla Ginny i zobaczyłam małą sówkę.



Hej Miona!
Znam dobrego DJ'a  i będzie dzisiaj mógł być.
Ja też będę.

~Logan



Uśmiechnęłam się i napisałam krótki liścik do Rudej, że idziemy dzisiaj o 18 na imprezkę do pubu. Teleportowałam się do Blaisa. Czekali tam na mnie Harry i Diabeł. Ściany na dzisiejszy dzień były czerwone i wystruj bazował na czerwonym i czarnym. Jak narazie chłopaki pokazali mi parkiet i miejsce dla Dj'a w jednym z pokoi (Blaisa miał równie dużą rezydencję, a nawet i większą od Malfoya), w drugim pokoju był barek z jedzeniem i piciem. Niestety były tylko dwie czerwone sofy i 3 stoły.
-Co tak mało tych sof i stolików?- zapytałam.
-Nie było więcej czerwonych- wzruszył ramionami Blaise.
-A od czego jest magia?- mrugnęłam- Geminio!- i teraz w pokoju znajdowało się 5 duplikatów sof i 6 stołów, więc w sumie było 7 sof i 8 stołów.
-Nieźle Granger.
-Co jeszcze macie?
-No to chyba starczy?- powiedział Harry niepewnie.
-Zero wyobraźni- skwitowałam.
Rozwaliłam ścianę między "jadalnią", a parkietem i jeszcze jedną gdzie miała być "bawialnia". Widząc zmartwioną jak i złą twarz Blaise dodałam, że za 24 godziny wszystko będzie spowrotem takie samo.
W bawialni był wielki dywan, który za pomocą zaklęcia "spongity" zamieniłam w wielką trampolinę. Za pomocą jeszcze kilku zaklęć dorobiłam; wielką czerwoną zjeżdżalnię, która kończyła się paszczą wiewiórki, fontannę z czekoladą, zrobiłam też miejsce na zabawę w "Gargulki" i "Eksplodującego durnia". Teraz wszystko prezentowało się rewelacyjnie. Parkiet był wyśrodkowany, po lewej była ta jadalnia, a po prawej bawialnia.
-Wow- tylko to wyrwało się z ust chłopaków.
-Dobra ja spadam, bo zbliża się 17- i już mnie nie było.
Wziełam prysznic i podeszłam do szafy, gdzie miałam już naszykowaną czerwono krwistą sukienkę. Była do połowy ud. Miała jeszcze czarny kołnierzyk i paseczek z kokardką. Ubrałam do tego czerwone szpilki. Zrobiłam kreskę eyelinerem, pomalowałam rzęsy i do tego czerwona szminka na usta. Włosy związałam w eleganckiego koka, z którego kilka pasm włosów wylatywało. Całość prezentowała się rewelacyjnie.
Była za osiem 18, więc wziełam prezent dla Ginny i teleportowałam się do niej.
Zapukałam do drzwi Nory i otworzyła mi Pani Weasley.
-Witaj Hermionko, Ginny jest na górze i jeszcze się szykuje, a chłopcy są już na imprezie- powiedziała mama Rudej i puściła mi oczko.
-Pójdę jej pomóc- powiedziałam i pobiegłam do pokoju Rudej- Hej Gin- podeszłam i dałam jej buziaka.
-Hej Mionka
-No więc z okazji Twoich urodzin życzę Ci; dużo szczęscia, pomyślności, żebyśmy były przyjaciółkami na całe życie i żeby nic nas nie rozdzieliło, więcej radości, mniej smutku, więcej odpałów, żebyś wytrzymała z Blaisem jak najdłużej, żebyście byli szczęśliwi i żeby on traktował Cię jak księżniczkę i ogólnie spełnienia marzeń! Kocham Cię!- dałam jej buziaka, przytuliłam i podarowałam prezent.
-Herm dziękuje, ale nie było trzeba, to Cie musiało kosztować fortunę.
-Oj Gin, dla Ciebie wszystko kochana, a teraz chodź trzeba Cie przygotować.
-Ale ja jestem przygotowana- patrzyła na mnie skołowoana Wiewiórka.
-A ubrałabyś dla mnie tą czerwoną sukienkę, którą ostatnio sobie kupiłaś?- spytałam i zrobiłam oczka proszącego pieska.
-Oj no dobra, ale nie patrz się tak na mnie!
Teraz Gin, ubierała się w czerwoną koronkową sukienkę z dekoltem i wycięciem na plecach gdzie były 3 kokardy. Ubrała czarne szpilki i poprawiła jeszcze włosy, które dziś wyprostowała. Śięgały jej aż po tyłek. Makijaż miała mocniejszy, ale wyglądała pięknie.
-I jak?- zapytała.
-Bosko, a teraz chodź- chwyciłam ją za rękę, Wybiegłyśmy przed jej dom i teleportowałam nas do Blaisa.
-Myślałam, że idziemy same- zatrzymała mnie podejrzliwie Ruda.
-Bo idziemy, tylko zapomniałam czegoś od Diabła- powiedziałam i szłam dalej, lecz zatrzymała mnie Gin.
-Miona, co Ty kombinujesz?
-Wezmę tylko to co zostawiłam i idziemy na imprezę.
-A co zostawiłaś?
-Ja?- nie wiedziałam co powiedzieć więc wyszło pierwsze co mi na język weszło- klucze!
-Klucze?
-Tak, klucze- mówiłam bardzo powoli zastanawiając się co powiedzieć dalej- Blaise mówił, że znalazł ostatnio moje klucze i żebym po nie wpadła w wolnej chwili.
-Ok, więc chodźmy- patrzyła się na mnie podejrzliwie przez cały czas.
Nie chciałam jej okłamywać, ale to miała być niespodzianka, a cel uświęca środki. Weszłyśmy do rezydencji Zabiniego, a gdy przekroczyłyśmy próg usłyszałyśmy głośne "Niespodzianka!". Wszyscy byli poubierani na czerwono tak jak było w zaproszeniach. Dziewczyny w sukienkach, bądź spódnicach. Mężczyźni w czerwone marynarki, kamizelki, szelki, spodnie, bluzki. Jedna wielka "Ognistość".
Gin patrzyła się na wszystkich uradowana i przyjmowała prezenty i życzenia. Gdy wszyscy już ją uściskali, podeszła do mnie i powiedziała.
-Klucze Miona, klucze!?
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się wraz z nią śmiać.
-A tak wogóle ta zjeżdżalnia wygląda genialnie! Ogólnie tu jest bosko!- cieszyła się młoda latorośl Weasleyów.
-Też tak sądze.
 Zaraz po tym została wzięta, do tańca przez Blaisa, a ja podeszłam do baru. Nie dane mi było jednak się czegoś napić.
-Zatańczysz- zapytał Logan.
Skinęłam głową i poszliśmy na parkiet.
-Dobrego DJ'a znalazłeś- powiedziałam.
-A dziękuje- skończyła się piosenka i zaczęła lecieć jaka wolna melodia- jeszcze jedna?
-Ok.


~~~~~~~~~~~~~


Miałem na sobie czarne spodnie, bluzkę i czerwoną marynarkę. Tańczyłem właśnie z Pansy, która ubrana była w czerwoną jedwabną sukienkę, w której bardzo dobrze się reprezentowała. Szukałem wzrokiem osoby, która działała na moje zmysły. Zobaczyłem ją z jakimś znajomym chłopakiem. Tańczyli przytuleni do siebie i się uśmiechali. Prychnęłem głośno. Czarna to chyba zobaczyła, bo się odezwała.
-Co jest Draco? Czyżby znów Granger zaprzątała Twoją głowę?
-Ona nigdy nie była w mojej głowie inaczej nazywana niż "szlama", więc odwal się Parkinson- byłem zły, że ktoś zauważył, że patrzę na Granger.
-Malfoy, kiedy przestaniesz patrzeć na ten status? Przecież wojna się już skończyła!
-Ale szlama zawsze pozostanie szlamą.
-Tak samo jak dupek, dupkiem!- Parkinson była wściekła. Mimo pozorów jakie kiedyś sprawiała, nie lubiła, gdy mówiłem do kogoś "szlama"- Pogadamy jak zmienisz nastawienie- dopowiedziała i zostawiła mnie na parkiecie samego.
Podeszłem do baru i zamówiłem Ognistą. Widziałem już Czarną jak tańczy z Potterem. Gdy mnie zobaczyła przybliżyła się do niego jeszcze bardziej i zaczęła coś mu szeptać i rozmawiać z nim. Przestałem się patrzeć na nią, bo zauważyłem, jak Granger powoli zbliża się w stronę baru, tzn. w moją stronę.
-Cześć Malfoy- powiedziała i się uśmiechnęła tak słodko jak wczoraj. Wziełem się w garść trzeba zacząć odbudowę muru.
-Cześć szlamciu- powiedziałem najbardziej jadowitym głosem jakim umiałem.
-Myślałem, że zaczynamy od początku- widziałem zdziwienie jak i smutek na jej twarzy.
-To źle myślałaś. Jesteś tylko nic nie wartą szlamą, a ja jestem arystokratą, po co miałbym się z Tobą zadawać? Wiedz, że Twoje miejsce jest na podłodze, tam gdzie lądują wszystkie szmaty- mówiąć to pchnąłem ją na podłegę.
Wstała i otarła niewidzialny kurz.
-Wolę być szlamą, ale za to z sercem, niż bezuczuciowym potworem, który uważa się kogoś lepszego- mówiła to ze spokojem. Widziałem łzy w jej oczach, które powstrzymywała. W gardle stanęła mi gula przez, którą nie mogłem nic powiedzieć. Myślałem, że będzie się wściekać i mnie uderzy, a ona w tym czasie powiedziała to spokojnie i odeszła.
Zobaczyłem ją po drugiej stronie baru jak gada z Nottem. Musiałem odreagować. Chwyciłem jakąs laskę, która stała najbliżej i wziąłem ją na parkiet.


~~~~~~~~~~~~~


Nie mogłam uwierzyć w to jak w jeden dzień zmienił się Malfoy. W sumie to czego ja oczekiwałam? Że będzie się teraz zachowywać jak przykładny książę? Byłam taka naiwna! Dałam się zwieść jego pozorom. Teraz obściskiwał się z jakąś dziewczyną, w której rozpoznałam Padmę Patil. Skoro on tak pogrywa, to dlaczego ja bym nie miała? Nie wiem co mną teraz targa, ale mam ochotę utrzeć nosa temu nadętemu arystokracie od siedmiu boleści.
-Hej Teo, idziemy tańczyć?- zapytałam uśmiechając się najpiękniej jak umiałam.
-Przed chwilą się o to Ciebie pytałem. Oj Miona rozkojażona jesteś.
Spłonęłam rumieńcem. Tak się zamyśliłam, że zapomniałam, że rozmawialiśmy razem.
-Przepraszam.
-Nie masz za co. Chodź puszczają teraz jakieś smęty, ale poprzytulać się można- powiedział i mrugnął do mnie.
Nie bałam się go. Wręcz przeciwnie czułam w nim takie wsparcie. Tak jakby jego ciało dawało mi nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Przylgnęłam do niego jeszcze bliżej, wtulając się w jego tors. Przetańczyliśmy tak pare piosenek w ciszy. W ciszy, która nam nie przeszkadzała. Nie myślałam o Malfoy, który był w pobliżu. Skupiłam się na ramionach mężczyzny, które otulały mnie jakby chroniąc przed złem.
Zmęczeni podeszliśmy do baru. Wypiliśmy butelkę Ognistej i poszliśmy na zjeżdżalnię i trampolinę. Bawiliśmy się jak małe dzieci. Nagle DJ zorganizował karaoke. Postanowiłam, że zaśpiewam wkońcu mam dosyć ładny głos. Zamówiłam piosenkę "Bezczel- nie umiemy żyć ze sobą". Uwielbiam ją.
Opisuję parę ludzi, którzy bez siebie nie istnieją. Taka prawdziwa miłość, która trwa mimo wszystko. Bo razem ciężko żyć, osobno źle.
Zaczęłam śpiewać nagle moje oczy zatrzymały sie na stalowych tęczówkach, które teraz wpatrywały się we mnie z zainteresowaniem, a nie z pogardą. Słowa same wypływały z mojego gardła i jakby wędrowały ku niemu.


"Coraz bardziej jestem pewien, że los dobrze nas zaprowadził.

Nie możemy istnieć bez siebie jak bez nocy dzień,
Jak bez ciemności światłość, jak bez życia śmierć,
Wiem, że rany na sercu przeze mnie zadane się goją powoli
I wiem, że to boli, Ty jesteś moją ostoją i chociaż nasze życia
To walka dwóch różnych światów
Moje życie bez Ciebie byłoby jak ogród bez kwiatów,
Ja czasami przy Tobie czuję się jak niemowa,
Bo w słowniku nie ma takich pięknych słów, żeby Cię zdefiniować 
I nawet wszystkie razem wzięte komplementy świata 
Są za brzydkie, żeby kogoś takiego nimi oplatać.



Pomimo mych wad wciąż mnie kochasz bezgranicznie,

Jesteś jak rzadki kwiat w ogrodzie botanicznym,
Tak wiele bym dał, by wymazać wszystkie krzywdy
Te złe wspomnienia stłamsić gdzieś, a zostawić te najlepsze.



Choć wiem, że ciężko uwierzyć w niektóre rzeczy co mówię.

Wiem, że trudno wymazać przykre wspomnienia
Są bolesne jak spacer na boso po rozżarzonych kamieniach,
Choć nie raz nie doceniam, jakie mnie szczęście spotkało,
Przetańczyć z Tobą noc całą chcę, dla mnie jeszcze to mało,




Za każdym razem rozchodzimy się, by do siebie wracać,

Jeszcze zanim się skończy kłótnia ja już chcę Cie przepraszać.
Mam trudny charakter i jestem tego świadom,



Jeszcze będzie czas, zobaczysz odwróci się karta,

Każdy dobry człowiek w życiu w końcu musi mieć farta,
Jeszcze będzie dobrze uwierz, ja to wiem
I czuję, że zakochuję się w Tobie z dnia na dzień
Coraz mocniej, pójdziemy na spacer, usiądziemy w cień
Będzie tak cudownie, jakby to był tylko piękny sen,
Jesteś dla mnie jak tlen do życia potrzebna,
Nawet wtedy, kiedy bywasz dla mnie taka wredna.
Jesteś jedynym przyjacielem, który nigdy nie zawiódł mnie,





Pomimo mych wad wciąż mnie kochasz bezgranicznie,

Jesteś jak rzadki kwiat w ogrodzie botanicznym,
Tak wiele bym dał, by wymazać wszystkie krzywdy
Te złe wspomnienia stłamsić gdzieś, a zostawić te najlepsze."


Kawałki zwrotek tak jakby przemawiały do mnie i do niego. Takie dziwne uczucie, które mnie zatapiało w jego oczach. Zeszłam ze sceny słysząc oklaski i zdziwnienie. Wkońcu pokazałam coś o czym inni nie wiedzieli.
Teraz na scenę wszedł Malfoy. Zamówił piosenkę "Ed Sheeran- Thing Out Loud". Znałam ją, bo ogólnie lubie tego wykonawcę. Zaczął śpiewać. Miał taki aksamitny głos. Czarował nim. Śpiewał niczym anioł.Wychwyciłam jego wzrok, który wpatrywał się prosto we mnie. Jego piosenka, była jakby odpowiedzią na moją.



"*Myślę o tym, jak

Ludzie zakochują się tajemniczymi sposobami
Może tylko przez dotyk dłoni
Ja, ja, zakochuję się w Tobie każdego dnia
I po prostu chcę ci powiedzieć, że jestem



Więc skarbie, teraz
Weź mnie w swoje kochające ramiona
Pocałuj mnie w świetle tysiąca gwiazd
Połóż swoją głowę na moim bijącym sercu
Głośno myślę
Może znaleźliśmy miłość właśnie tu, gdzie jesteśmy




Kiedy moje włosy odejdą i moja pamięć zblednie
a tłumy nie będą pamiętać mojego imienia
Kiedy moje dłonie nie będą grać na strunach w ten sam sposób
Czy ciągle będziesz kochać mnie tak samo?



Bo kochanie, Twoja dusza
Może nigdy się nie zestarzeć
Jest wiecznie zielona
Kochanie, Twój uśmiech jest na zawsze w moich myślach i pamięci



Myślę o tym, jak
Ludzie zakochują się tajemniczymi sposobami
Może to wszystko jest częścią planu
Ciągle będę robić te same błędy
Mając nadzieję, że zrozumiesz



Kochanie, teraz (oooooh)
Weź mnie w swoje kochające ramiona
Pocałuj mnie w świetle tysiąca gwiazd
Połóż swoją głowę na moim bijącym sercu
Głośno myślę
Może znaleźliśmy miłość właśnie tu, gdzie jesteśmy (ohh ohh)"


Został nagrodzony salwą oklasów. Wpatrywał się jeszcze przez chwilę moje oczy i zeszedł ze sceny. Widziałam, że idzie w moją stronę. Uciekłam. Wpadłam na jakiś taras i oparłam się o werandę. Nikogo w pobliżu nie było. Można było spokojnie pomyśleć.
Jak bardzo się pomyliłam. Po chwili obok mnie pojawił się Malfoy. Oparł się nonszlancko o barierkę i wpatrywał się we mnie.
Zdenerwowało mnie to. Bo jak on śmie? Najpierw mówi żebyśmy zaczeli od początku. Dzień później wyzywa mnie od szlam, a kilka godzin później zachowuje się tak?! Szczyt chamstwa.
-Czego tu chcesz?- warknęłam.
-Granger wrzuć na luz, co się tak wnerwiasz?
-Czego się wnerwiam?! Zachowujesz się jak jakiś kretyn! Najpierw chcesz zacząć od początku, póżniej zachowujesz się tak jak kiedyś, a następnie do mnie śpiewasz?!- nerwy mi coraz bardziej puszczały.
On stał taki spokojny i nic go nie ruszało.
-Przecież to było na żarty.
-Dobra w takim razie Ty nadal jesteś tym samym jebanym arystokratą, a ja szlamą, możesz już iść!
Patrzył na mnie w osłupieniu, ale po chwili się zreflektował.
-Dobra, jak chcesz. Nara- ostatnie słowo wręcz wysyczał.
W co on pogrywa? Nie wytrzymałam zaczęłam płakać. Za dużo wrażeń jak na dwa dni. Skuliłam się i płakałam. Znalazła mnie Parkinson.
-Czemu płaczesz Miona?
Nie wiem czy to przez alkohol, czy przez bezradność i chęć wygadania się komuś, wygadałam się jej. O dziwo zrozumiała mnie.
-Pomogę Ci się zemścić. Należy mu się. Niech wkońcu zobaczy jak to jest. Ale Ty też mi musisz w czymś pomóc.
-W czym?- zapytałam zaciekawiona.
-Bo ja.. no, bo.. Harry- plątała się.
-On Ci się podoba- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Może troszkę- powiedziała zarumieniona.
-Nie ma sprawy, pogadam z nim przy najbliższej okazji- puściłam jej oczko- Aaa, więc mamy umowę?
-Tak, a teraz chodź po Notta, bo to on nam pomoże. A ja będę mogła się przekonać czy mam rację.
-W jakiej sprawie?
-Aaa... nieważne!- była lekko zmieszana i skryta, ale puściłam jej zachowanie, bo chciałam się zemścić- No więc chodź!



~~~~~~~~~~

*Piosenka jest odrazu przetłumaczona na język polski.